sobota, 9 września 2017

Gazem go

Wczoraj był piątek, w piątki dzieci nie mają zajęć, tylko test na podsumowanie tygodnia oraz zajęcia wychowania fizycznego. Jak wspominałam, w tym tygodniu nie było merytorycznych zajęć, więc testu nie było, za to dzieciaki grały w kosza lub piłkę nożną. Niektóre z nich siedziały w klasach i rysowały.
Po zajęciach, kilka dziewczynek zostało w szkole, żeby sobie z nami pogadać. Miałyśmy więc przyspieszoną naukę języka nyanga, wiemy też jaka jest symbolika flagi Zambii. Porównywałyśmy też swoje włosy, skórę i rozmiary dłoni. Okazało się ze moja dłoń jest wielkości dłoni 10 latki a 12 latka miała większą od mojej!
Gdy dziewczynki rozeszły się do domów, zrobiłyśmy pranie. Rzeczy strasznie się tu kurzą, więc woda była po nich brązowa.
Okazało się, że nasz Teodor przyprowadził sobie kolegę i razem buszują na półkach. Kolega nazywa się Marcin. Ich aktywność wzrosła na tyle, że obecnie trzymamy jedzenie w piekarniku. Może, gdy nie będą mieli dostępu do jedzenia pójdą sobie do sąsiadów. Gdyby ktoś bardzo bał się myszy i chciał przyjechać tu, niech uzbroi się w pułapki lub trutkę na myszy. Powstał plan żeby wykurzyć ich gazem pieprzowym. Kamila przywiozła gaz abyśmy mogły ewentualnie bronić się, ale może zadziałało by też na myszy. Niestety, biegają na tyle szybko, że trudno w nich trafić.
Po południu, wybraliśmy się z naszym bodyguardem na spacer, żeby obejrzeć zachód słońca. Spotkaliśmy po drodze dziewczynę z Botswany o imieniu Promise i wzięliśmy ją ze sobą. Promise opowiadała nam o Botswanie ciekawe fakty np. nie ma tam pubów i barów a jeśli chcesz zrobić imprezę to musisz najpierw zgłosić to na policję. Jeśli tego nie zrobisz i policja wparuje w środku imprezy, zostaniesz zaaresztowany na miesiąc.

Po powrocie do domku bodyguard chciał sobie potrenować excela, niestety zachciało mu się sprawdzić co jest w butelce, która stała obok komputera. Psiknął więc sobie w twarz wcześniej wspomnianym gazem pieprzowym. Nagle zaczął się dusić i kaszleć, a oczy zaczerwieniły mu się bardzo. Był totalnie zdezorientowany, ale poinformowałyśmy go że to nic szkodliwego i w ciągu 45 minut objawy powinny ustąpić. Faktycznie po kilku chwilach było już w porządku, a my przynajmniej mamy pewność że gaz faktycznie działa:).
Dziś od rana trwały prace na naszym podwórku. Chłopaki mieszali cement i wylewali go przy szkolnych toaletach pod nadzorem Johna, który dziś ubrał ciekawą koszule z wzorem flagi Zambii. Chciałyśmy im pomóc, ale nie bardzo było jak, wiec ostatecznie wróciłyśmy do domku i tylko ich obserwowałyśmy. Wieczorem tradycyjnie udałyśmy się na spacer aby podziwiać zachód słońca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co cię nie zakili to cię wzmocni cz. 2

Zdobycie Kilimanjaro to bardzo niesamowite przeżycie, które na długo żyje w pamięci. Jednakże jak się wyjechało, to wypadało by tez wrócić, ...