niedziela, 12 stycznia 2020

Dinger och saker

Na fali mojej ostatniej fascynacji Szwecją oraz zachęcona tanimi lotami (19 zł w jedną stronę!) postanowiłam w przerwie świąteczno - noworocznej właśnie tam się wybrać. Tym razem trochę bardziej na północ, ale wciąż nie taką daleką północ. Lot miałam z Gdańska do Göteborga a powrót z Malmö do Warszawy w Nowy Rok. W związku z tym miałam trochę czasu i możliwości żeby pojeździć po kraju a nie spędzić cały ten czas w jednym miejscu. Zdecydowałam więc odwiedzić trzy miasta Göteborg, Jönköping i Helsingborg.

Göteborg
Do Göteborga przyleciałam późnym wieczorem 27 grudnia (oczywiście lot musiał być opóźniony :) i od razu udałam się do hostelu, który był oddalony od centrum miasta o ponad 2 kilometry (oczywiście cięcie kosztów:) Hostel był po prostu niesamowity i to niestety w tym negatywnym sensie. Po pierwsze organizacja totalnie niezorganizowana tj. jak przybyłam do hostelu to dopiero zaczęło się organizowanie łóżka dla mnie. Miałam mieć nocleg w pokoju 6 osobowym z kobietami, ale niestety w pokoju tym było tylko 5 łóżek i do tego zajętych. Tak więc personel hostelu na szybko zorganizował jakieś dodatkowe łóżko. Plus był taki ze dali mi świeżą pościel (tak to zdanie ma tu znaczenie:) Rano kiedy zrobiło się jasno okazało się że część łóżek jednak była wolna, natomiast na łóżkach tych leżała zużyta pościel a na stoliku w kubku jakaś dziwna substancja.


Miałam trzy noclegi w tym hostelu i postanowiłam obserwować ową dziwną substancję kiedy w końcu wyjdzie z tego kubka, a po drugie czy w ogóle ktoś posprząta ten pokój. Przez trzy dni nic się nie zmieniło, tylko substancja zaczęła zmieniać kolor. Ostatniej nocy do naszego pokoju dołączyła jakaś nowa dziewczyna, która przybyła jakoś późno w nocy. Oczywiście nie dostała nowej pościeli tylko położyła się w jedno z tych zużytych łóżek, ciekawe jakie miała wrażenia jak rano wstała a obok stoi kubek z dziwną substancją :)
Dodatkowo w pokoju była lodówka która chyba nigdy nie była myta albo coś w niej zakończyło żywot dawno temu, za każdym razem gdy się ją otwierało trzeba było porządnie wietrzyć pokój.


Oczywiście, hostel to nie jedyne moje wspomnienie z Göteborga. Samo miasto wydało mi się typowe dla miast skandynawskich, bardzo dużo przestrzeni, wody i parków. Szczególnie podobały mi się parki.
Park Keillers znajduje się po północnej stronie rzeki Göta älv, w parku znajduje się dużo górek na które można wejść i popatrzeć na miasto z góry.  Chociaż tam nie było najładniejszego widoku na miasto, to można było zobaczyć inne ciekawe rzeczy jak np. ten pomnik:


Jak widać na złączonym obrazku pogoda typowo jesienna i ani grama śniegu.
Slottskogen to z kolei park po południowej stronie rzeki. W środku tego parku znajduje się miejsce gdzie można oglądać różne zwierzęta. Mi się udało zobaczyć kilka z nich, w tym między innymi moje ulubione owce :)

Wracając z Slottskogen natknęłam się na jakąś górkę, która na mapie oznaczona jest jako Skansen Kronan i tam znalazłam najlepszy widok na miasto jaki widziałam w tej edycji. Oto on:


W Göteborgu miałam też możliwość przejechania się szwedzkim tramwajem. Nie różnił się ona znacząco od tych w Polsce, może poza tym że tam przystanki są na żądanie wiec jak nie klikniesz guziczka to możesz jeździć i jeździć.


Wieczorny widok rzeki Göta älv:


Jönköping
Następnym miastem jakie postanowiłam odwiedzić było oddalone o ok. 140 km Jönköping. Droga autobusem zajmuje niecałe 2 godziny, ja akurat jechałam autobusem Bus4You, który działa podobnie jak Flixbus. Byłam z siebie dumna bo nawet zrozumiałam co kierowca do mnie powiedział ... po szwedzku :)
Jönköping szczególnie zainteresowało mnie ze względu na znajdujące się tam muzeum zapałek. Niestety, znowu mam nauczkę żeby sprawdzać wszystko wcześniej bo okazało się ze akurat w okresie  świąteczno - noworocznym jest ono zamknięte, ale co tam, popatrzyłam sobie na nie z zewnątrz :)

Przy tej okazji przypomniało mi się przykre przeżycie z czasów szkoły podstawowej, kiedy to moja nauczycielka od geografii wyśmiała mnie jak napisałam że w Szwecji produkuje się zapałki. Hmm... ktoś tu się chyba nie douczył.
Oczywiście nie mogłam ominąć jakiegoś parku wiec i tu odwiedziłam jeden tj. Stadspark, gdzie znalazłam całkiem fajny widok na miasto:

Niecałe 6 km od Jönköping znajduje się inne znane miasto szwedzkie, a mianowicie Huskvarna. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym go nie odwiedziła, więc wybrałam się tam piechotą wzdłuż brzegu Jeziora Vättern (drugiego co do wielkości jeziora w Szwecji). Spacer był bardzo przyjemny i widoki całkiem miłe:



Sama Huskvarna jakaś super nie była (przynajmniej mi się najmniej podobała z tego co do tej pory w Szwecji widziałam) ale widziałam fabrykę Husqvarny i fabrykę - muzeum, tyle mi wystarczy :)


Po powrocie do Jönköping odwiedziłam jeszcze chyba najbardziej tam znany kościół czyli Sofiakyrkan. W kościele można zrobić sobie np. ciepłą herbatę, a gdyby ktoś się zastanawiał jak brzmi 10 przykazań po szwedzku to mniej więcej tak:


Wieczorem wybrałam się na wycieczkę z pewnym miłym Szwedem wokół jeziora Munksjön. Niestety nie mam zdjęć bo było ciemno i w sumie to pewnie niewiele byłoby widać tylko wodę i wodę :) Obecnie w Jönköping bardzo dużo się buduje, wiec nie miałam możliwości iść cały czas nad brzegiem, ale może wrócę tam kiedyś i wtedy całą droga będzie dostępna:)

Kolejny dzień był najładniejszym dniem pod względem pogodowym podczas tego pobytu w Szwecji. Ostatni dzień w roku, który przyszło mi spędzić w Helsingborgu. Przejazd z Jönköping  do Helsingborga postanowiłam sobie zorganizować szwedzkimi liniami kolejowymi z dwiema przesiadkami w Alvesta i w Hässleholm (nästa Alvesta:). W Alvesta byłam ok 40 minut i starczyło mi to na szybki przegląd co jest w mieście, kupiłam sobie nawet książkę po szwedzku, którą mam zamiar przeczytać. W Hässleholm byłam chyba z 10 minut i tyle musiało mi starczyć na przesiadkę, może następnym razem zobaczę co tam jest:)


W Helsingborg trafiłam do ciekawego kościoła Santa Maria kyrka gdzie można znaleźć szwedzką ścianę płaczu:

Poza tym znalazłam taką informację na Wikipedii:
"Kościół Mariacki w Helsingborgu był pierwszym w Szwecji, który zaproponował zbieranie ofiar pieniężnych na tacę za pośrednictwem karty kredytowej" vad kul!!
W Helsingborgu też oczywiście musiałam wejść na jakąś górkę i zrobić zdjęcie  miasta:


Korzystając z pięknej pogody zrobiłam sobie jeszcze szybki spacerek nad morze po czym udałam się na miejsce gdziem miałam spędzić ostatnią noc w roku.




Nocleg miałam oddalony o ponad 6 km od centrum miasta czyli w sumie już prawie poza miastem :) I to był najlepszy wybór w tym roku, w vandrahem który sobie wybrałam było bardzo mało osób więc cisza i spokój, a do tego blisko plaży, po prostu wymarzone miejsce - chyba już wiem gdzie spędzę następnego Sylwestra :) Dodatkowo panował jeszcze świąteczny klimat więc mogłam się nacieszyć choinką której w tym roku nie miałam...  Najlepszy Sylwester ever!!!


Pierwszy dzień Nowego Roku postanowiłam zacząć od spaceru wzdłuż brzegu z mojego vandrahem do centrum Helsingborga. Wbrew pozorom dużo ludzi już było na nogach, chociaż większość pewnie jeszcze odpoczywała po imprezach. Z Helsignborga miałam autobus do Malmö skąd miałam wieczorem samolot powrotny do Warszawy.



W Malmö byłam ok 2-3 h, wiec zrobiłam sobie szybki spacerek. Bardzo miło wspominam to miasto, dlatego też zawsze bardzo chętnie je odwiedzę. Dobrze że są tanie loty :)





Samolot z Malmö do Warszawye opóźniony by o ok 2 h, to chyba znak że nie powinnam wyjeżdżać ze Szwecji, ale dzięki temu mogłam sobie jeszcze posłuchać języka. Zawsze trzeba szukać pozytywów:)

Na koniec kilka obserwacji i moich przemyśleń:
 - wbrew temu co wszyscy myślą pogoda była całkiem jesienna, ani grama śniegu i było cieplej niż w Polsce. Jeśli ktoś będzie nadal twierdził że w Szwecji jest zimno, to można mu powiedzieć "You know nothing (i tu jego imię i nazwisko) :)
- trafiłam akurat na poświąteczny czas kiedy wszystko jest przepięknie oświetlone, zarówno miasto jak i domy. Właściwie z 90% mieszkań widziałam gwiazdy w oknach lub świeczniki, pięknie to wygląda. miasta tez są pięknie oświetlone, jakoś w Polsce tak smutniej pod tym kątem. Niestety nie mam dobrego aparatu żeby oddać ten nastrój, tam po prostu trzeba pojechać i zobaczyć na własne oczy.




- nie zwróciłam na to wcześniej uwagi ale w Szwecji są specjalne sklepy gdzie można kupić tylko alkohol. Oczywiście odwiedziłam jeden z nich :)


- w Szwecji bardzo popularne jest zjawisko "bonus familj" nasze polskie patchworkowe rodziny. Wydaje mi się że ludzie podchodzą tam do takich spraw bardziej na luzie niż w Polsce i bez problemu przyznają się że mają już jakieś dzieci i szukają kolejnej żony/męża. Normalne :)


- w Göteborgu miałam okazję spotkać Serba który mieszka tam już od 5 lat. On nie znał angielskiego a ja znam tylko trochę szwedzki, ale mimo to jakoś się dogadaliśmy! Okazało się że po ok 3 miesiącach nauki jestem w stanie sklecić jakieś sensowne zdanie! Vad kul!!! :)
- 2019 rok to był absolutnie słaby rok dla mnie, poza kilkoma chwilami radości które zdarzały mi się przede wszystkim w podróży. Oby dinger och saker były dla mnie lepsze w 2020 a już na pewno chcę więcej fikać!:)

Co cię nie zakili to cię wzmocni cz. 2

Zdobycie Kilimanjaro to bardzo niesamowite przeżycie, które na długo żyje w pamięci. Jednakże jak się wyjechało, to wypadało by tez wrócić, ...