poniedziałek, 4 września 2017

Pierwszy dzień szkoły

Szkoły w Zambii funkcjonują w okresach trzymiesięcznych tj. jest trzy miesiące nauki i miesiąc wakacji. W sierpniu dzieciaki i nauczyciele mieli wakacje i
dziś zaczynają pierwszy dzień nauki po miesięcznej przerwie. John poinformował nas, że otwarcie nowego okresu szkolnego rozpocznie się dziś o godinie 8:00.
W związku z tym, wstałyśmy wcześnie rano aby zdążyć. Jak się okazało, nie ma tu żadnej oficjalnej uroczystości otwierającej, tak jak to bywa w polskich
szkołach. Nie ma tak, że wszystkie dzieci przychodzą, dostają plan lekcji i idą dalej. Tutaj przyszła garstka dzieci i żadnego oficjalnego przywitania nie
było. Nie wiadomo nawet, czy w tym tygodniu będą jakieś konkretne zajęcia. Nie ma dzieci, to kogo mamy uczyć? Na ten moment, miałyśmy spotkanie z Johnem i
nauczycielami w celu zorientowania się, co możemy dla nich zrobić. Oficjalny plan tego co, kiedy i kogo mamy uczyć otrzymamy jutro. Mam nadzieje, że
faktycznie to się stanie i będziemy mogły robić w końcu to, po co tu przyjechałyśmy.
Po kilku dniach pobytu tutaj mam kilka obserwacji, które być może potwierdzą lub zaprzeczą dotychczasowym wierzeniom Europejczyków co do Afryki:
 - czas i jego organizacja - w Zambii jest taka sama strefa czasowa jak w Polsce. Ludzie tu mieszkający, bardzo lekko podchodzą do punktualności i w ogóle
się nie spieszą. Kilkakrotnie zdarzało się, że umawiałyśmy sie z kimś na konkretną godzinę, ale nic się o tej godzinie nie zadziało. Np. nasz wczorajszy
wypad do kościoła - czekałyśmy na Johna o 6:45, bo tak nam powiedział, a faktycznie wyruszyliśmy chwilę po 7. Inny przykład: dziś miało być rozpoczęcie roku
o 8, w efekcie nie nastąpiło w ogóle, a spotkanie z nauczycielami było dopiero ok 12:00.
 - spotkania i planowanie - uczestniczyłyśmy dziś w spotkaniu z nauczycielami, aby zaplanować nasz udział w zajęciach w ciągu najbliższego miesiąca. Najpierw
czekaliśmy na przybycie wszystkich osób. Nie wszystkim się spieszyło, więc zajęło to trochę czasu. Potem ustalano agendę spotkania. Też to trochę zajęło, bo
chociaż agenda miała punktów z 5, to nie każdemu sie podobała kolejność, w jakiej miały być omawiane. Sama forma spotkania była trochę "rozlazła",
pomiędzy kolejnymi kwestiami następują długie chwile ciszy.
Na początek spotkania w agendzie ujęta jest modlitwa o to, aby zostały podjęte właściwe decyzje. No tak, właściwe decyzje potrzebują dużo czasu...
 - pogoda - tu jest największa niespodzianka, gdyż jest tu dość chłodno. Dziś np. w ciągu dnia było max 24 stopni, ale wieje dość mocny wiatr, który powoduje,
że odczuwalna temperatura jest o wiele niższa. W nocy temperatura waha się w okolicach 15 stopni. Nie są to więc jakieś ekstremalne upały, nie tego sie tu
spodziewałam, ale dzięki temu nie odczuwa się zmiany klimatu i czujemy się dość komfortowo w tych warunkach. Oczywiście dotyczy to obecnego okresu, w innych
miesiącach kwestia pogody może wyglądać zupełnie inaczej.
 - kurz - nie rośnie tu żadna trawa, ziemia jest dość sucha a wiejący wiatr powoduje, że ciągle czuje się kurz w powietrzu. Widać to również w domku, gdyż
rzeczy, które przywiozłam tu w piątek, już mają taką warstwie kurzu, jakby leżały tu co najmniej pół roku.
 - prąd i woda - czasami ich brakuje, dziś nie było prądu i wody przez ok 6 godzin.
Na zakończenie dnia udaliśmy się znowu na spacer żeby zobaczyć zachód słońca, tym razem z innej strony.



Dla ciekawskich, zamieszczam zdjęcie ulicy w Lindzie:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co cię nie zakili to cię wzmocni cz. 2

Zdobycie Kilimanjaro to bardzo niesamowite przeżycie, które na długo żyje w pamięci. Jednakże jak się wyjechało, to wypadało by tez wrócić, ...