piątek, 15 września 2017

Violence is not a solution

Wczoraj miałyśmy kolejne lekcje z dziećmi. Na początku miałam angielski z grade 2-3, w ramach przypomnienia omawialiśmy czym jest rzeczownik. Potem przeszliśmy do kolejnego tematu czyli przymiotników. Dzieci nie miały większych problemów ze znalezieniem przymiotników w zdaniu. Zachęcona ich wiedzą pokazałam im jak powinny stopniować przymiotniki. Tu miały trochę problem, nie do końca potrafiły stopniować przymiotniki w przykładach. Będziemy to trenować
na kolejnych lekcjach. Dodatkowo przeczytałam im bajkę o Gingerbread Man. Miałam wrażenie, że już ją znają, ale gdy tylko zaczęłam czytać siedziały spokojnie i słuchały. Równocześnie Kamila miała lekcje z grade 3 - 4. Tam z kolei w ruch poszły już podstawowe czasy: teraźniejszy, przeszły i przyszły. Okazało się, że dzieci niespecjalnie potrafią się w nich poruszać, tak więc kolejny obszar do ćwiczeń. Po angielskim miałam creativity lessons z babies. Znowu priorytetem było aby jak najmniej dzieci płakało. Za zadanie miały rysowanie części ciała ludzkiego. Ostatecznie rozpłakała mi się jedna dziewczynka, ale za to dwukrotnie i jeden chłopiec.
Mało ciekawym zjawiskiem, które zaobserwowałam jest to że tutejsi nauczyciele prawdopodobnie biją dzieci. Na angielskim miałam dwóch chłopców, którzy trochę sobie krzyczeli i dawali sobie kuksańce. Nagle przyszła nauczycielka z innej klasy, złapała obu chłopców, coś powiedziała po Nyanga i ich wyprowadziła. Po kilku chwilach, jeden z chłopców wrócił płacząc i trzymając się za rękę. Za nim przyszła nauczycielka i coś do niego jeszcze mówiła a on wyraźnie odsuwał się od niej, jak pies na którego podnosi się rękę. Po tym zdarzeniu miałam jeszcze przypadek że jedna z dziewczynek uderzyła jednego chłopca, który się rozpłakał. Zapytałam dlaczego to zrobiła, a ona odpowiedziała, że go uderzyła, bo on uderzył innego chłopca. Oczywiście musiałam wygłosić jakąś umoralniającą gadkę, że tak nie wolno i że przemoc nie jest rozwiązaniem. Ciekawe czy wezmą to sobie jakoś do serca, obawiam się tylko czy nie są to zachowania, które obserwują na co dzień i wydaje im się to najlepszym rozwiązaniem.
Dzisiaj, jak zwykle w piątek, nie mieliśmy zajęć w szkole. Pojechałyśmy więc zwiedzić szkołę, w której uczy Banan. Jest to szkoła oddalona o ok 12-15 km, pojechałyśmy tam samochodem z Johnem. Jest to szkoła która powstała z połączenia dwóch mniejszych szkół: Longridge School i Great North Road Academy w Chilandze.

Połączenie chyba miało miejsce niedawno, bo wciąż obowiązują dwa kolory mundurków, które pierwotnie były przypisane do poszczególnych szkół: brązowy i zielony.
Banan oprowadzał nas po poszczególnych klasach, przedstawiał jako przyjaciół z Polski. Czasami się zagalopował i przedstawiał nas jako swoją siostrę i żonę. Było to strasznie głupie z jego strony i nie bardzo mi się podobało, Kamili z resztą też. Dzieciaki nie brały tego na poważnie, ale ogólnie stwarzało to nieco dziwną sytuację. Po wizycie w każdej klasie, odwiedziłyśmy jeszcze dyrektora szkoły, który zapytał nas o nasze wrażenia. Ja generalnie nie miałam żadnego negatywnego feedbacku, bardzo podobały mi się klasy, w których było bardzo dużo pomocy naukowych w formie plakatów na ścianach. Klasy były też większe niż w naszej szkole, ławki się nie rozpadały i ogólnie panował tam porządek. Myślę, że John powinien wyciągnąć wnioski i wprowadzić też pewne ulepszenia u siebie. Wpiszę mu je w tzw. Volunteers Coments Book, który znajduje się w domku.
Ogólnie z takich obserwacji, nie podobało mi się jak Banan potraktował jedną z nauczycielek. Gdy weszliśmy do jednej z klas, nauczycielka chciała wyjść żeby nam nie przeszkadzać. Wtedy Banan złapał ją bardzo brutalnie za rękę i coś powiedział, z boku wyglądało to jak zastosowanie przemocy. Bardzo nieładnie panie Banan.
W środku Banan
Jutro z rana jedziemy do Livingstone zobaczyć najbardziej słynne w Zambii Victoria Falls na granicy Zambii, Zimbabwe i Botswany. Dodatkowo wybieramy się na safari poobserwować zwierzęta. Ponieważ nie biorę ze sobą laptopa, następna relacja dopiero we wtorek:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co cię nie zakili to cię wzmocni cz. 2

Zdobycie Kilimanjaro to bardzo niesamowite przeżycie, które na długo żyje w pamięci. Jednakże jak się wyjechało, to wypadało by tez wrócić, ...